wtorek, 14 lipca 2009

olala oulu

jak juz wpomnialem w niedziele calyczas lalo, i tak jechalem w deszczu...zatrzymalem sie na malej polance ktora kiedys byla zapewne gospodarstwem, niewiele juz po nim zostalo, przyroda wszystko pochlonela

jak sobie policzylem wedlug mapy, do Oulu, gdzie mam umowiony cywilizowany postoj, pozostalo mi jakies 170km...duzo, atakowac, czy nie?

w poniedzialek rano wyjezdzajajac okazalo sie, ze idzie dobrze, drogi glowne, na szczescie nie ma juz na nich prawie ciezarowek, zamiast nich campery i osobowki z przyczepami. najgorzej jak sie taki fin zapomni ze ciagnie przyczepe. kilometry lecialy szybko i po malym kryzysie w okolicach 100km bylo juz dobrze...wynik? 208km (tak to jest z ta mapa) i chyba podwojny rekord bo srednia prawie 23km/h, zajechalem w sama pore, bo niebo sie zaciagnelo i lunal deszcz, ale teraz to mnie to ryba,  jestem sobie w Oulu pod cieplym daszkiem

...taki koniec baltyckiego swiata, teraz zostawiam ta kiszke z tylu i ruszam na polnoc (jak bym tego ciagle nie robil)...do nordkapp jeszcze z 700km

Oulu to fajne miato (tak mowi Kaijah, poznalem ja na erasmusie w Grenadzie) studenckie, w miare tanie, zostane tu jeszcze chwile, to moze sam sie przekonam choc troszke

znowu mialem wam cos dziwnego poopowiadac, tak sobie myslalem podczas tego 200km etapu, a tu siedze przed komputerem i pustka w glowie, wiec tylko pisze te nudy ze padalo  i ile km zrobilem, moze napisze cos o domu w ktorym sie zatrzymalem...

to drewniany (oczywiscie) dom...z zewnatrz wyglada na nowy, i zostal postawiony w latach 90-tych, ale wnetrze jest stare, przeniesione podobno z jakies malutkiej stacyjki kolejowej, w srodku bardzo cieplo, mimo tego ze ogrzewanie zupelnie wylaczone (chodze w koszulce i na bosaka wiec pewnie musi byc ze 25 stopni, taki ze mnie zmarzluch), wspolny pokoj dzienny, polaczony z kuchnia i przedpokojem, na srodku wielki piec, procz tego oczywisce normalne ogrzewanie, na poddaszu juz wogole goraco jest, cykne jakies fotki pozniej

ah, tak patrze na to co wam pokazuje, wjezdzajac do miasta natrafiam na roboty drogowe, finowie szybko sie zalatwiaja ze zniszczonym asfaltem, kolumna pojazdow ma moze z 200m, z poczatku jest przygotowane podloze, a z drugiej strony wychodzi nowiutki asfalcik gotowy do jazdy, calosc posuwa sie wmiare szybko..najciekawsze byly te wielkie ciezarowy z palnikami topiacymi asfalt przed polozeniem kolejnej warstwy (inna sprawa ze jak kolo nich przejezdzalem zaczerpnalem powietrza i ledwo wyjechalem z drugiej strony :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz