czwartek, 2 lipca 2009

Ryga

no...dzis juz troche humor lepszy...po wczorajszej zmianie planow w koncu zroznicowany dzien...po wyjezdzie z Kuldigi zdecydowalem sie na pociag do Rygi wiec ruszylem zamiast do Ventspils to do najblizszej stacji...po drodze nuda...ah...jeden przypadek...mijalem grupke ludzi jadacych na rowerach na jakis biwak...smiesznie...jechalismy w ta sama strone i prawie tym samym tempem a oni wogole nie chcieli gadac...ledwie z nich wydusilem ze jada na 5 dni gdzies nad rzeke...z reszta wiekszosc w czasie jazdy miala sluchawki na uszach i i tak nic nie slyszala...phi

biwak w totalnie nieciekawym miejscu ale nie mialem wyboru..chcialem zeby bylo blisko stacji bo pociag odchodzil o 7.20...cala noc snil mi sie bankomat (oczywiscie nie mialem w portfelu ni...leva)..bylem zdeterminowany wsiasc do pociagu nawet bez kasy (to jedyny pociag dziennie)...na szczescie w byl sklepik a obok bankomat..ufff...a to taki maly srodek lasu

no i pierwszy raz popadalo (z burzy ktora gdzies niedaleko walila) szkoda ze ledwo ledwo...chcialem zeby lunelo to bym wyszedl i sie umyl...a to tak kropilo ze bardziej zmarzlem

pozniej Ryga...fajnie jest sie poruszac bez uzycia miesni :-)

gdzies tam pisalo, ze w Rydze jest jeden z wiekszych targow w europie..faktycznie duuzo straganow...nawet sobie z jedna pania pogadalem po hiszpansku (nie moglismy sie wogole dogadac az tu nagle bach..zna hiszpana)...pogadalem przy okazji kupowania...majtek :-P...gupi jestem...tak sie pakowalem ze wzialem tylko rowerowe pampersy

co by tu jeszcze....ladne miasto...nawet ok dla rowerzysty, a gdzies pisali sakwiarze ze to miasto kraweznikow...jak dla mnie wszedzie zadbali o nawet wygodne podjazdy...nie tak jak w naszej pieknej ojczyznie...budynek stacji w Rydze nowka sztuka...no i WC chcialem zwiedzic...na wjazd 15 czegostam (jak grosze) to mysle ze bedzie polysk...a tu patrze...?!...domyslicie sie o ktore zdjecie chodzi...no a przeciez gazeta w wodzie to slabo sie rozpuszcza wiec nie wolno...wiec sami wiecie jaki klimacik...tak sie bronili a jednak ruskie im jakas kulture wpoili :-)

teraz juz Sigulda, park narodowy...ma byc ladnie...zobaczy sie...potem (heh. dobre slowo...krolestwo za prysznic)...wiec potem Cesis i na polnoc do Estonii...tam juz euro i koniec tego burdelu w portfelu...dzis dopiero sprawdzilem po ile lev jest...lo matko jedyna!!...a myslalem ze tu tak tanio...

hasta luego!!!






























3 komentarze:

  1. Grelu, a ty napewno w dobrym kierunku jedziesz?? ta truskawa to tak mi na czarnobylkę wygląda.Pozdry z Gda

    OdpowiedzUsuń
  2. a wiesz o co chodzi z tą gazetą w kibelkach żeby jej nie wrzucać do środka??
    chodzi głównie o to że tam sa za małeśrednice rur kanalizacyjnych i papier ni jak nie przechodzi - zwłaszcza gazetowy hihihihih
    pozdrawiam Adam Kulesza

    OdpowiedzUsuń
  3. no tak Adas...ty w domu to masz taki kolektor ze glos koszalinski na raz idzie...ale pamietaj o firance heheheh

    OdpowiedzUsuń