wtorek, 4 sierpnia 2009

lofoty - glupoty

witam po przerwie weekendowej...wy macie weeken a ja jade jak gdyby nigdy nic, tylko netu nie ma gdzie. w Finnesnes bylem wieczorem wiec sie nie udalo a wczesniej tez nie bylo wiekszych miejscowosci. przez ostatnie kilka dni przebijalem sie przez fiordy bardziej na zachod niz na poludnie, i dzis wyladowalem na wyspie Andoya. To juz Lofoty, bardziej na zachod nie da rady wiec trzeba na poludnie. Od dwoch dni jade w towarzystwie Toma, ta sama trasa i podobne tempo wiec czemu nie, to tez fajnie ze zupelnie bez zobowiazan. czasem on jedzie inna droga a ja inna a pozniej sie spotykamy po jednym dniu osobno.

Norwegia coraz ladniejsza i jak to piszecie w komentarzach jade z widokowka na oczach ciagle, az juz mam dosyc robienia tych domkow, lodek, lazurowej wody i skal w niej sie odbijajacych. ostatnie dni jest taki gorac ze prawie nie da rady jechac, pot sie leje strumieniami, dobrze ze sa co chwila strumienie z zimna krystaliczna woda, mozna sie napic i ochlodzic. wczoraj jechalismy z Tomem polnocna strona wyspy Senja. Piekna droga wijaca sie fiordami a tam gdzie sie nie da przebiajajaca sie tunelami na druga strone. Koncowka chyba wieczorna najpiekniejsza kiedy wyjezdzamy na archpelag malych wysepek, raj dla wszelkiego rodzaju ptactwa. Mozna tez tu zapolowac fotograficznie na wieloryby ale wiadomo ze to kosztuje.

Tom ma ksiazeczke o darmowym jedzeniu, czyli praktycznie o grzybkach i jagodkach, zainspirowal mnie i chyba tez tak zaczne, drzemik ze swiezych jagod ktorych tu wbrod, no i prawdziwki mozna zbierac z roweru praktycznie bo rosna na poboczu. Wieczorem ognisko na przeleczy dzis bylo, zupka grzybowa (czytalem ta jego grzybowa ksiazke i jest tak fajnie napisana (z humorem) ze nie moglem przestac, i teraz juz wiem co sie dzieje gdy zjesz muchomora z czerwonym kapeluchem. autor pociesza ze smiertelnosc po konsumpcji to tylko pare procent, ale jezeli chodzi konkretnie o ciebie to jest to 100% :) albo ze zeby sie zatruc jakims grzybem trzeba by zjesc 70kg :) i takie tam

a ja pisze wlasnie z biblioteki, jest tu taki kartonik z ksiazkami angielskimi gratis do wziecia...mam 4 (jeeej...tyle targania ale nie moge ich zostawic) Asimova! haha! super...bo ostatnio po koszalinskich antykwariatach pieniadze zostawialem..chyba moj kilometraz spadnie (z braku snu bo czytac ciagle mozna 24h/dobe, jasno jest choc slonce na 3h zachodzi)

ponizej pare fotek juz sam nie wiem co mam wam wysylac...i co focic, a wy siedzcie w tych biurach i pracujcie ciezko na dobro narodowe...zeby za kilka lat mozna bylo jak czlowiek tu przyjechac i wydawac pieniadze i zeby tanio jak barszcz bylo tu (ale tu nie maja barszczu, mam za to ja w sakwach troche jeszcze)

a tak serio to sie czlowiek troche przyzwyczaja, znalazlem te tanie salatki ziemniaczane, no i inne produkty. moze ta drozyzna wynika z innej wartosci bo tu wszystko w dziesiatkach i jak chce sie miec w euro to trzeba przecinek przesunac a wtedy wychodzi ze wcale drozej jak w finlandii duzo nie jest

koncze i zabieram sie za Lofoty powoli na poludnie teraz juz. do kola polarnego jeszcze duuuzo zostalo. pozdrowienia i do nastepnego (staram sie jak moge jak najczesciej)



















3 komentarze:

  1. Piekne zdjecia! Ale jestem troche zazdrosny (ja tylko pracuje na razie w deszczowym Durham), wiec wyobrazam siebie tam :) Milej podrozy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wojtek, jak Ci sie znudziły widoczki to znaczy czas wracać :)
    Z mojej perspektywy widoczki sa niesamowite ;)
    Pozdrowionka z biura
    Grzegorz B

    OdpowiedzUsuń
  3. zdjecia z wiekszosci postow rzadza!
    szacun za foty i za wyprawe!

    OdpowiedzUsuń