niedziela, 6 września 2009

permanentna saturacja

czesc wszystkim czytaczom! i znow dosc dluga przerwa byla, zapewniam, ze w tym czasie sie nic ciekawego nie dzialo ;-). ale przynajmniej w tej chwili mam dostep do komputera i troche czasu, wiec moge sie rozpisac

musze powiedziec, ze Dania mnie troche zaskoczyla gorkami. Myslalem ze to zupelnie plaski kraj (moze podswiadomie podciagam go pod Holandie?) a tym czasem teren jest lekkko pofaldowany, zupelnie nie meczaco (no nic dziwnego, po przejechaniu norwegii) a akurat na tyle, zeby stworzyc perspektywe, dodac krajobrazowi troche przestrzeni,no i nie zanudzic na smierc. Bo jednak jest to kraj rolniczy, i w krajobrazie dominuja pola, i pola, i pola...

jedzie sie przez Danie calkiem przyjemnie, czesto przy glowniejszych drogach ciagna sie sciezki rowerowe (nie mowiac o miasteczkach bo to oczywiste ze tam sa wszedzie). dochodze tu do pewnego zgrzytu, ale moze jednak od poczatku? w teleekspresowym skrocie co sie dzialo przez ostatnie kilka dni:

sroda (wtedy pisalem do was ostatni raz): jade 'zolta' idaca ciagle na poludnie, oczywiscie od kiedy wyladowalem w Danii wieje silny poludniowy wiatr (z wariacjami wschodnio-zachodnimi). Jak czesto wieje poludniowy wiatr?! musi wiac wtedy kiedy jade na poludnie?! w rezultacie postanawiam (nudna halasliwa droga i wiatr) odbic na wschod, zobaczyc jak wyglada wybrzeze (chyba juz) Baltyku. Caly dzien lawiruje miedzy ogromnymi chmurami zrzucajacymi deszcz. wieczorem jedna mnie dopada, i choc nocleg rozbijam bezdeszczowo i calkiem milo 100m od szumiacego morza (plazy nie ma, pastwiska schodza prosto do wody jak w jeziorze) to jednak wszystko wilgotne. pikny zachod slonca, ktory na zdjeciu wyglada jak mokra szmata do podlogi...wieksza czesc nocy pada

czwartek: ranek ladny pozwala zwinac oboz jednak nie ujezdzam nawet 500m jak zaczyna kropic. powoli przeradza sie to w ulewe. tym razem ciagla, bez szans na przeczekanie. droga ktora jade staje sie tez coraz ruchliwsza, i wieje bez przerwy ten silny poludniowy wiatr. po 2h jazdy w butach bagno, zimno i mokro. caly czas leje. Wyjezdzam z miasteczka Hadsund. Po drodze wala bez przerwy tiry, z nieba woda leje sie kublami, koszmar. Dluzej tak nie moge, skrecam w boczna droge, mimo, ze wedlug mojej mapy oznacza to nadlozenie drogi. Kieruje sie do malego miasteczka Farup, w nadzieji na jakis krotki skok pociagiem (ktory podniesie mi morale i wyniesie z tej ogromnej deszczowej chmury)

Farup, chyba nikt tu juz nie pamieta czasow kiedy zatrzymywaly sie tu pociagi. Aaaaa! Oznacza to kolejne 20km do Randers (w deszczu oczywiscie), gdybym nie skrecil na poczatku, bylbym w Randers ze 2h wczesniej, i ze 20km wczesniej, a dokladnie tak samo przesaturowany

Stoje przed panem w kasie biletowej, moj palec opada coraz nizej na mapie i slysze cene biletu. Plan jest taki: przeskoczyc do miasteczka Fredericia, lezacego przy przesmyku oddzielajacym male dunskie wyspy od kontynentu. Licze ze nastepny dzien przyniesie choc mala zmiane pogody, mniej wiatru i deszczu.

Pociag jedzie jakies 2,5h. Patrze przez okno jak zahipnotyzowany. Nie wiem, czy ten pociag jedzie tak szybko, czy ja sie kapletnie odzywyczailem juz od takich predkosci. Po chwili na niebie pojawiaja sie niebieski, sloneczko i chmurki. Optymistycznie. Gryze sie, ze moze za latwo sie poddalem? Ha! nie ma tak dobrze. Gry wysiadam w Fredericia, zmierzcha juz, a poteguja to ciezkie chmury i strugi ulewnego deszczu. Zanim wyjezdzam z miasteczka jestem caly przemoczony (w butach znow bagno, efekt godzinnego suszenia w dworcowej toalecie znika szybko, jak kamien w wodzie)

piatek: cala noc leje, nie moge nawet oddac porannego sika. Jestem juz w takim stanie, ze (w innych okolicznosciach calkiem mily) halas deszczu na tropiku wywoluje u mnie ostra psychoze. to jest moment decyzji,

albo zapuszczam sie na poludniowy wschod, na wyspy, prac pod ciagle poludniowy wiatr i deszcz, lub pakuje sie w pociag...

...wygrywa pociag. i chyba to dobra decyzja, caly piatek pada deszcz, wieczorem jestem na granicy niemiecko/dunskiej (historycznej oczywiscie) w nocy non-stop deszcz. rano w sobote ostatnie 10km do stacji we Flensburgu pokonuje w deszczu. Dalej pakuje sie w niemiecki pociag i przed 19 jestem w Szczecinie, a przed 23 wysiadam na dworcu w Koszalinie. i co? i koniec...

..chyba jeszcze do mnie nie dotarlo ze to juz koniec. tak szybko to poszlo. musze powiedziec ze ciagle pojawia sie mysl, ze moze moglem przeczekac, ale latwo tak myslec siedzac wygodnie w cieplym i suchym. podjezdzajac do domu znajoma ulica pomyslalem, ze przeciez bylem 3000km od tego miejsca, ale jakos nie czuje tego wogole, zupelnie jak bym wracal z tygodniowej wycieczki. to moze oznaczac, ze bylo fajnie, no i BYLO FAJNIE! nie bede sie rozpisywal, szkoda czasu na podsumowania (zabieram sie za pranie), co bylo ciekawego do napisania, pisalem w czasie podrozy. podsumowania to juz jakies wydumane filozofie sa zwykle. pozdrawiam i fajnie, ze ze mna przemierzaliscie te kilometry. Blog oficjalnie zamykam. W codziennym zyciu nie jestem typem bloggera :-) ponizej pare fotek (nie ma ich duzo bo aparat caly czas lezal zapakowany w torbie), gesi odlatuja juz do cieplych krajow, przyklad dunskiej architektury ;-) i idealne zakonczenie, przed urzedem pocztowym we flensburgu....nara!







6 komentarzy:

  1. Super, że Ci się udało;) Nie spotkaliśmy się na północy bo za późno dostałem info od rodziny. Mam jednak nadzieję na kontakt już w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje - jesteś wielki! Czytałem wszystkie wpisy w blogu. Podoba mi się Twoje podejście do końcowych rozważań. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrowienia i gratulacje!!! Szkoda tej Danii, no ale myslę, że np. za rok nie odpuścisz jej co?;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No szkoda troche. pogoda jednak byla i ciagle jest bezlitosna. Innym razem, choc w najblizszym czasie dlugich wakacji nie planuje raczej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super że już jesteś w PL. Od początku do końca śledziłem blog i musze powiedzieć że super się te wszytskie Twoje historie czytało. Jestem pełen podziwu że czasami pisałeś tak dużo - że porafiłeś zapamiętać tak dużo szczegułów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wniosę nic nowego (przedmówcy wszystko już w zasadzie napisali), ale powtórzę, a jak! Na prawdę ciekawie się czytało te wpisy i oglądało zdjęcia - na tyle, że żałuję, iż to już koniec... ;P Mam nadzieję, że jeśli będziesz gdzieś wyjeżdżał, to poprowadzisz kolejny blog. ;) Jeśli tak będzie, to chciałbym o tym wiedzieć - tak fajnie się czytało, że miło by było to powtórzyć. W razie takiej sytuacji byłbym wdzięczny za e-mail na adres fabiek@tlen.pl
    Dziękuję za wielką przyjemność podczas czytania i SERDECZNIE POZDRAWIAM!!!
    Mateusz Fabian (Fabiek)

    OdpowiedzUsuń