piątek, 31 lipca 2009

moj wlasny mordkapp

z Alty wyjezdzam w pokapujacym deszczu ale na wieczor sie uspokaja i jest znow ladnie. jeszcze raz nocleg na skale nad droga. tym razem aby sie tam dostac, musze obrocic 3 razy z bagazem i rowerem, ale czego sie nie robi dla swietego spokoju. moje watpliwosci tylko budza porozrzucane kamienie (takie 10-20kg) pod nimi zielony mech, a co to oznacza? hmmm...mam nadzieje ze dzis zaden twardziel nie zapuka do mojego namiotu





wczorajszy dzien super, postanawiam nie cisnac tak i ostatnie 2 dni robie po 80km, niby 20km a jedzie sie duzo leniwiej z przystankami w sloncu i przegryzkami taniego chleba (dorwalem jeden po 5nok w alcie ale pozniej juz drozej, okolo 9nok)
dzisiejszy nocleg (nie waham sie tego powiedziec) to najpiekniejszy nocleg w moim zyciu!...polka skalna jakies 100m nad woda, caly fiord jak na dloni, slonce porusza sie prawie poziomo tylko muskajac szczyty gor i powoli w koncu zachodzac prawie na polnocy. bylo ognisko, kielbaski i ryz z pomidorami :) ..ideal! to duzo lepsze wpomnienie niz przepelniony turystami nordkapp. rano sniadanko, male pichcenie na ognisku, mocna kawa i czekajaca mnie przelecz rozdzielajaca dwa fiordy. jest tak goraco ze podjazd wyciska ze mnie siodme poty...zupelnie ciezko uwiezyc, ze jestem za kolem polarnym, tylko mijane rekwizyty to przypominaja, no i wszedzie ta niesamowicie, krystalicznie czysta woda, zarowno w strumieniach jak i w morzu
ruszam dalej w strone Lofotow. jeszcze tylko dzis i jutro przyjdzie mi znosic tlok na E6








...poza tym, dochodza mnie sluchy ze czyta mnie wzornictwo :)...pozdrowienia dla calej kadry! coz moge w tym temacie powiedziec ciekawego?...czesto wchodze do informacji turystycznej tylko po to zeby poogladac, co tez ciekawego oni tu wymyslili, i przyznam, ze najciekawsze foldery byly krajach nadbaltyckich, skandynawia to jedynie ladne zdjecia podane w niezbyt ciekawej tandetnej formie, jedyna rzecz dotyczaca bardziej designu niz grafiki, to prysznice, oni tu wszyscy maja takie fajne mieszczacze, jedna galka do ilosci wody, a druga do temperatury (z blokada zeby sie nie opazyc przypadkowo) ...jakie to proste i logiczne, pierwszy raz to widze wlasnie tu w skandynawii, a nie kobinacje z ta jedna kulowa galka (strasznie poroniony pomysl, juz wole tradycyjne kurki) albo tak jak w anglii, 2 krany jeden z ukropem a dugi z zimna woda...i jak tu sie umyc w takim czyms?

środa, 29 lipca 2009

i jeszcze bonus

ze spraw sprzetowych to po mojej ostatniej interwencji opona trzyma sie dobrze, to juz ponad 200km i nic sie nie zmienia. mam nadzieje ze to tyle klopotow i zetre ja do drutow jeszcze :)

poza tym wczorajsze spotkanie z Tomem i jego kuchenka benzynowa wzbudzilo moja ogromna zazdrosc, tankujesz 0.5l na stacji i starcza na jakis tydzien gotowania, a ja kupuje kartusze do palnika (280g gazu za 69nok) tez starcza na jakies 2 tygodnie oszczednego gotowania. wady takiej benzyniarki to ze nie da rady rozpalic w namiocie bo na poczatku jest dosc spektakularny plomien (az sie nagrzeje) ale ta cena...no i nie musialbym ognisk palic i chodzic jak kocmoluch z palarni tytanica. teraz zreszta ogniska odpadaja bo drzewa ciagle takie malutkie i karlowate ze nie ma szans na drewno. dzis tez byl nocleg z komarami, a myslalem ze to juz za mna...

ale powiem wam, ze jedzie sie fajnie, czasem ciezko ale jednak. no i w koncu odnalazlem ten fajny sposob podrozowania, samotnie (mowie o rowerowym sakwiasrstwie a nie ogolnie) ..nie brakuje mi nic z zalet podrozy w towarzystwie, teraz czuje naprawde ze podejmuje decyzje i tylko ja pozniej ponosze ich skutki...tutaj tylu sakwiarzy sie kreci ze latwo o towarzystwo, wspolna jazde choc przez pare dni, ale jakos podswiadomie tego unikam...moze ten blog wypelnia to miejsce i odstrasza samotnosc? macie szczescie..dlatego tak czesto wam pisze :)

pozdro jeszcze raz!!

tik tak tik tak

czas znow tyka..ah te biblioteki..ale sluchajcie! malo nie padlem...wchodze do biblioteki, patrze toaleta, no to siup troche sie doczyscic przed pokazaniem sie pani bibliotekarce. otwieram wrota a tam....PRYSZNIC!...chyba jestem jeszcze za malo zdesperowany bo nie skozystalem, no i wczoraj sie w rzece wymylem, choc bardziej tak gabka bo zimna woda jak pieron

ponizej pare obrazkow z ostatnich dni, ladnych i nieladnych...


przez tunel przejezdzam w towarzystwie 3 sakwiarzy z francji, jada w przeciwnym kierunku (jak wiekszosc rowerzystow ktorych spotykam, a spotykam wieeelu)


tunelowi strasznemu skaldam tez chold w postaci okularow przeciwslonecznych, spadly jakos z kierownicy, moze to dobrze bo czulem sie w nich jak za sterami rudego 102, tak byly porysowane. nastepny sklep i voila! teraz tak widze swiat!


kolejne spotkanie na parkingu przydroznym, tu tak jak w malym miasteczku, zatrzymasz sie na chwile i zaraz kogos spotykasz, i znow kogos, i znow...po prawej kolega krakowiak w szybkim sprincie na nordkapp a po prawej tom ktory jedzie w moja strone ale nieco szybciej



pozdrawiam i pedze sprawdzac promy..bo droga E6 jest dla mnie zdecydowanie za ruchliwa, trzeba zmykac na boczne trasy

poniedziałek, 27 lipca 2009

takze takze








dwie fotki z czelusci krola tunelow, na drugiej widac jak jest stromo przy wyjezdzie (10%) budka tel. stoi poziomo
...gdy ruszylem dalej wstrone przyladka, po moim ostatnim wpisie, nie myslalem zebedzie totakie wyciskajace ostatnie poty 30km! kilka podjazdow a kazdy na ostatnim przelozeniu (moze to przez moja ostatnio ogolnie marna sile)
widoki przepiekne, wiatr zimny od polnocy wiec chyba z 5 razy sie ubieralem i rozbieralem (jak nie wieje to jest chyba z25 stopni a jak wieje to brrr)

moze hobby norwegow to kopareczki? taka mala, wiec kopie i kopie ale co chwile woda zalewa, sami wiecie, jak na plazy



i wreszcie to miejsce! dojezdzam wieczorem, place haracz(140nok) po znizce dla rowerzysty, a to uprawnia mnie do dwudniowego pobytu w muzeum nanordkapp. wieczorem zjezdzaja sie turysci autobusami, atmosfera jak w sylwestra, wszyscy wylegaja pod globusa i pija szampana, ja platam siepo holu i niebardzo wiem co robic, ah, robie poklatkowa animacje, ale zobaczycie ja dopieropo moim powrocie


ludzieludzie ludzie, tlumy!

nastepnego dnia mgla, a wlasciwie chmury, ktore przewalaja sie nad plaskowyzem (ziiiimne) bo nordkapp jest na wysokosci 300mnpm takie to wielkie urwicho




ateraz historia pewnej opony (ale nie tej, innej), ktora dostalem od kolegi mojego Andrzeja (dzieeki! nawet nie przypuszczales ile taopona przejdzie) a opona ta to Maxxis Helter...pojechala ze mna do hiszpanii gdzie przezyla srogie baty i gdy byla juz ledwo zywa, wykozystalem jej resztke jako oslona ramy przed lancuchem (jej miejsce zajal widoczny na zdj. marathon xr) sekcja i operacjo reperacja tej ostatniej...wykombinowalem to tak ze wzialem starego maxxisa..obcialem klocki i wykozystalem jako wzmocnienie odwewnatrz (pisze chaotycznie ale sie spiesze)..moze wytrzyma???


a to motocyklista z polski ktorego spotykam zziebnietego pod pomnikiem w niedziele o 7 rano (przyjechal w nocy) biedak przemoczony i zziebniety jechal na motorze przez szwecje od czwartku. niezle tepo ale ja chyba wole po swojemu...pozdrawiam! i szerokiej drogi!
wogole to duzo polskiego wokolo...autobus akurat byl jak przyjechalem :)


ruszam spowrotem, kierujac sie ku parkingowi na ktorym zaczyna sie szlak pieszy na....najdalej wysuniety na polnoc kraniec europy hihi.. ale ci ludzie to sa dziwni nie? kraniec europy nie moze byc takim zwyklym zbiorem skalek, cypelkiem schodzacym do morza, lepiej zrobic go efektownie z 300m przepascia...w kazdym razie 18km marszu wypruwa ostatnie moje sily..ledwo docieram do roweru, zjezdzam troche nizej i rozbija m oboz, a jutro to dzis...teraz pora opalac czolo, a kark mam juz wystarczajaco spalony czyli..NAPOLUDNIE!!









ponizej foty ktore powinny byc na poczatku...niewiemczego to tak...moje pierwsze spotkanie z gorami norwegii (jeszcze na horyzoncie), nizej pierwszy fajny nocleg norweski, na skale 10m naddroga ...swietne miejsce, w hiszpanii duzo tak campowalem bo czesto nie bylo innego plaskiego miejsca niz te w poblizu drogi..tyle..zadzieram kiece i lece...na poludnie!!